Nie narzekam...
bo nie mam na co.
Nikt nas studentów nie nauczył, jak balansować między przepisami prawa miejscowego, prawa budowlanego, zdrowym rozsądkiem a urzędniczą interpretacją. Studia nauczyły mnie tego, że mnie niczego nie nauczyły. Bycie architektem zaczyna się dopiero po przekroczeniu murów szkoły, a wyzwania które czekają nas potem, są niewspółmierne do tego, czego nas nauczono.
Zderzając się na co dzień z polską administracją, żyjąc życiem przedsiębiorcy, przekonuję się co raz bardziej, że w pakiecie doświadczeń adept próbujący po studniach uzyskać uprawnienia do projektowania powinien poprowadzić 5 lat działalność, zatrudnić kogoś na umowę o pracę i przejść choć raz przez proces administracyjny uzyskania pozwolenia na budowę. Otworzyło by to wiele par oczu na rzeczywistość, której po uzyskaniu uprawnień będą częścią.
Nie narzekam, bo kocham to co robię. Owszem Architekt to zawód szanowany, wolny i tego poczucia wszystkim życzę ale każdy, kto prowadzi pracownię i poza Architektem jest też przedsiębiorcą wie, że nie zawsze jest kolorowo. I trzeba zacząć o tym mówić.